Cześć i czołem

Cześć, tu Jagoda

Dawno nic nie pisałam, chyba odkąd odeszłam z Planet Escape, mojej pierwszej i jak na razie ostatniej, stałej pracy. Być może znowu się rozkręcę, w końcu przed chwilą założyłam bloga i to podróżniczego! Ten post ma być swego rodzaju wstępem, wprowadzeniem do tego, co można tu będzie zastać w przyszłości. W tym momencie zaciskam mocno kciuki, żeby faktycznie tzw. content pojawiał się tutaj (najlepiej) regularnie. Zatem do rzeczy, o co tu właściwie chodzi?

Razem w trasę wyruszyliśmy właściwie jak tylko się trochę lepiej poznaliśmy. Już parę miesięcy po pamiętnym festiwalu w Lesie pakowaliśmy wspólne manatki. Wtedy obraliśmy kierunek na północ, do Islandii. Kraina Ognia i Lodu skusiła nas co prawda głównie możliwością odłożenia kapitału, ale urzekające okoliczności przyrody nie były bez znaczenia. Spędziliśmy tam 7 zimowych miesięcy....ale kropka. To nie jest temat na tego bloga.




Z islandzkimi koronami na koncie mogliśmy powoli zacząć przekłuwać marzenia w rzeczywistość. Ja zawsze wiedziałam, że kiedyś wyruszę w długą podróż. Tylko jakoś tak cały czas termin mojej wyprawy nie zmieniał się z "kiedyś" na konkretną datę. Aż do czasu, gdy kupiliśmy bilety w jedną stronę do Bangkoku! Stało się to dokładnie 16 czerwca 2018 o godzinie 00:00. Bilet kosztował 780 zł od osoby, więc aż szkoda byłoby nie kupić. Tak oto postawiliśmy pierwszy wspólny krok na Wschód.

Dziś do naszego wylotu zostało już tylko 12 dni.

Wczoraj wróciliśmy z Chorwacji. Historia tego wyjazdu też nadaje się na osobnego posta, ale to może innym razem...Po powrocie do Polski zostały nam tylko dwa tygodnie na ogarnięcie siebie i naszej wymarzonej wyprawy! Muszę przyznać, że kurczący się czas trochę daje mi się we znaki. Jestem rozdrażniona, łatwo wypadam z równowagi i cały czas mam wrażenie, że na pewno zapominam zrobić coś ważnego. Kuba odebrał paszport, możemy aplikować o wizę do Birmy. Mój paszport? uff jest w szufladzie...


Teraz konkrety. Plan naszej podróży ewoluował w czasie. Stopniowo kupowaliśmy bilety na loty wewnętrzne między krajami, które będziemy odwiedzać. Zabookowaliśmy też kilka noclegów, głównie w dni tychże lotów. Po licznych modyfikacjach (ostatnia z nich to porzucenie Laosu na rzecz Wietnamu) zarys naszego planu wygląda tak:

- 15 października Kraków - Kijów (przesiadka 12h) - Bangkok
- 4 noce w Bangkoku
- 20 października lot do Yangon w Birmie
- między 20 października a 21 listopada mamy czas na zwiedzenie Birmy i przedostanie się drogą lądową do północnej Tajlandii
- 21 listopada lot z Chiang Mai do Hanoi
- między 21 listopada a 16 stycznia mamy czas na zwiedzenie Wietnamu, Kambodży i wysp południowej Tajlandii
- 16 stycznia lot z Krabi do Kochi w Indiach
- powolny przejazd z Kochi na Goa
- następnie zwiedzenie kawałka północnych Indii
- koniec planu, brak biletu powrotnego do Krakowa

Ja najbardziej cieszę się na myśl o Birmie i Kambodży. Czuję, że Wietnam może być nieźle zakręcony, a Tajlandia to backpackerski raj, tam będzie pięknie i chilloutowo - taką mam nadzieję. Rozmyślaliśmy też o tym gdzie spędzić Sylwestra i nasze urodziny - ja świętuję w grudniu a Kuba w styczniu. Jak na razie nie stanęło na niczym konkretnym. Nowy rok przywitamy pewnie gdzieś w Tajlandii, być może w Bangkoku na Khao San Road, być może na jakiejś rajskiej wyspie?



To by było na tyle tytułem wstępu, ale chciałabym też napisać parę słów o tym jak się przygotowywaliśmy. Odkąd kupiliśmy lot do Bangkoku minęły niecałe 4 miesiące. To były miesiące, podczas których dużo się działo - festiwale, wycieczki, imprezy, generalnie lato :) W wolnych chwilach obmyśliliśmy wstępną trasę, którą chcielibyśmy podążać. Ja bardzo chciałam jechać do Bimy, więc ta poszła na pierwszy ogień. Postanowiliśmy, że wyruszymy tam od razu po kilku dniach w Bangkoku. Później, na logikę i po kolei, chcieliśmy zrobić wielką pętlę przejeżdżając kolejno lądem przez Tajlandię, Laos i Kambodżę, aby wrócić na koniec z powrotem do Tajlandii, tylko, że na południe. Tam relaks na rajskich wyspach i cisza przed burzą zwaną Indiami :) Plan uległ niedawno zmianie i postanowiliśmy jednak nie jechać do Laosu tylko do Wietnamu. Tym razem nad Laosem przelecimy samolotem ;)

W międzyczasie dowiedzieliśmy się, że nasi znajomi będą w okolicy Goa między 15 stycznia, a 15 lutego i zapraszają na swoją rozciągniętą w czasie imprezę przedślubną! Oczywiście pomyśleliśmy, że nie może nas tam zabraknąć. Jakiś czas zastanawialiśmy się dokąd będzie najlepiej i najtaniej dolecieć z Tajlandii, żeby po drodze na Goa zwiedzić jeszcze co nieco w południowej części Indii. Ostatecznie wybraliśmy Kochi w Kerali - ja już tam byłam i myślę sobie, że zawsze chętnie wrócę do tej zielonej krainy kokosa i świeżych przypraw :) W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że warto będzie kupić przelot do Kochi z wyprzedzeniem. Loty to duża część kosztów całego wyjazdu, a kupując je wcześniej można sporo zaoszczędzić. Być może już to wiesz, ale linia lotnicza Air Asia oferuje super tanie loty "wewnętrzne" po Azji. Tak oto po namyśle i paru kliknięciach na moim koncie Air Asia pojawił się pierwszy booking: Krabi - Kochi, 15 stycznia 2019, z krótką przesiadką w Kuala Lumpur. Bilet kosztował nas ok 430 pln od osoby. To chyba nie tak źle, biorąc pod uwagę dużą odległość i środek sezonu turystycznego. 

Ten lot stał się pierwszą barierą czasową naszej podróży. Od tej pory mieliśmy już konkretną datę opuszczenia Azji Południowo Wschodniej, więc zaczęliśmy myśleć o tym "co gdzie i jak". Mając na uwadze wielką oszczędność czasu, jaką zyskuje się lecąc samolotem, przeglądaliśmy tanie loty linią Air Asia. Kupiliśmy bilet z Bangkoku prosto do Yangon, stolicy Birmy. Ten kosztował nas około 200zł na głowę. Kolejny bilet na jaki się zdecydowaliśmy jest na trasę z Chiang Mai do Hanoi, a jego koszt to około 250zł na głowę. 

Na tym muszę zakończyć mojego pierwszego posta. Tak na prawdę zaczęłam go pisać prawie 2 tygodnie temu, a dziś jest już niedziela i właśnie kończymy się pakować. Jutro wylot! I to o 5:30 rano. Boardingpass wydrukowany, pokój w miarę posprzątany, mapy pobrane, jeszcze tylko opublikuje post i mogę iść spać :) Pobudka za 4,5h. Kolejny wpis wrzucę z Bangkoku albo z Birmy. No to pa!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Refleksje z kokosowego gaju

Birma - Yangon

10 miejsc, które warto odwiedzić w Pai